Pan Jan Gieczewski był związany z I Liceum Ogólnokształcącym im. Marii Skłodowskiej-Curie w Ostrzeszowie prawie czterdzieści lat. Podjął pracę w roku 1971, a na emeryturę przeszedł w 2008. Od 1989, a zatem przez 19 lat, pełnił funkcję wicedyrektora szkoły, zastępcy pana dyrektora Ryszarda Kaliny. Do Ostrzeszowa przyjechał po ukończeniu studiów na Uniwersytecie Gdańskim.
Przez cały ten okres pracy w naszym liceum pan Jan Gieczewski znakomicie przygotowywał przyszłych chemików, lekarzy, farmaceutów do walki o indeksy
i tytuły naukowe. Kilkoro jego uczniów osiągnęło świetne wyniki w Olimpiadzie Chemicznej i Konkursie Chemicznym, również na etapie centralnym. Za swoją pracę otrzymał liczne nagrody, między innymi nagrody Kuratora Oświaty. Został również odznaczony Srebrnym Krzyżem Zasługi za pracę dydaktyczno-wychowawczą.
*************
Nauczyciel, wychowawca, autorytet, ekspert, świetny fachowiec, wielki entuzjasta nauki, luminarz nie tylko w dziedzinie chemii, miłośnik podróży, admirator dialogu. Mistrz dla wielu pokoleń uczniów i nauczycieli – pan Wicedyrektor Jan Gieczewski.
Dla mojego pokolenia, a jestem przecież absolwentem I liceum w Ostrzeszowie, to przede wszystkim postać, bez której nie istnieje legenda tej szkoły. Jeszcze widzę jego lekko pochyloną, majestatyczną sylwetkę... Pewnym krokiem przemierza korytarz naszej stuletniej Alma Mater. Dbając o jej kondycję finansową, gasi światło, po czym ze stoickim spokojem otwiera drzwi pokoju nauczycielskiego. Nie siada przy stoliku, ale życzliwie spogląda na swych kolegów, dyskretnie sonduje czy u nich wszystko w porządku i nie narzucając się zamieszcza na tablicy ogłoszeń informacje o zastępstwach. Kończąc ten codzienny rytuał rytualnie pyta: “To wszystko?”, upewniając się, czy coś nie umknęło jeszcze jego uwadze, czy o czymś nie zapomniał. Po czym wolnym, acz pewnym krokiem zmierza do swego “laboratorium” - pracowni chemicznej - atelier talentów.
Dla uczniów, absolwentów to nietuzinkowa osobowość, wcielenie nieszablonowego myślenia i usposobienie naukowca unoszącego się odrobinę nad ziemią, momentami nieobecnego, jakby roztargnionego, bo całkowicie pochłoniętego chemią.
-Z początków edukacji najbardziej pamiętam lekcje chemii. Nasz profesor Jan Gieczewski był nauczycielem nie tylko z zawodu, ale przede wszystkim z zamiłowania. Nie zmuszał nas do zapamiętywania tysięcy równań, wzorów, reakcji i obliczeń. Pokazywał nam chemię w zupełnie innym sposób. Na przykład kazał palcem dotknąć jakieś substancji i okazywało się, że uczeń nie mógł umyć palca przez tydzień. Profesora trzymały się takie właśnie żarty. - wspominał Przemysław Ogrodowski.
-Za to chemia była pełna szaleństw, eksperymentów, tysiąca rozwiązywanych zadań, doświadczeń, w czasie których profesor Jan Gieczewski stawał przed nami z rozwianym włosem i obliczem ubrudzonym kolejnym wybuchem minibomb, wydających jakże charakterystyczny szczęk. -opowiadał Paweł Biedziak – absolwent z roku 1980.
*******************************
Drogi Panie Profesorze, Kochany Wychowawco, Szanowny Dyrektorze!
Na zawsze pozostanie Pan w naszej pamięci, zapisał Pan złotymi zgłoskami wiele kart w księdze zdarzeń i osiągnięć I liceum imienia Marii Skłodowskiej-Curie w Ostrzeszowie. Jest Pan częścią nas, choć nie ma Pana pośród nas. Oczami wyobraźni widzę Pana, a tuż obok Panie profesor Krysiakową, Wawrzycką i Ścierską, pana dyrektora Krysiaka. Jesteście już tak daleko, a jednak blisko: Można odejść na zawsze, by stale być blisko - sugerował ksiądz Jan Twardowski. Ten nieżyjący już Poeta pomaga nam oswoić przewrotną naturę śmierci: Gdyby śmierci nie było, nikt z nas już by nie żył/przemijamy jak wszystko, by w ten sposób przetrwać (…) naprawdę można kochać umarłych, bo właśnie oni są uparcie obecni.
Drogi Panie Dyrektorze!
Dziękujemy Panu za wiedzę, którą przekazał Pan wielu pokoleniom ostrzeszowian - dziś chemików, farmaceutów, lekarzy, inżynierów, nauczycieli, naukowców. Dziękujemy za życzliwość, poświęcony nam czas, rozmowę i dawanie przykładu, jak być roztropnym, mądrym i skromnym nauczycielem oraz przełożonym.
Spoczywaj w pokoju!